Kilka tygodni temu mignęła mi informacja że Google (ten Google…) otworzył w Warszawie swój kampus, zwany Google Compus Warsaw, którego celem jest wspieranie początkujących przedsiębiorców w tworzeniu nowych, innowacyjnych biznesów. Informacja zainteresowała mnie z dwóch powodów: po pierwsze kiedyś byłem takim młodym początkującym przedsiębiorcą (pierwsza porównywarka cen w internecie – Gemino.pl), poza tym firma w której pracuję rozpoczęła sporo interesujących startupów (Vertabelo, OneWebSQL, ActiveMobi, eWnioski.pl, L10nPlatform) i chciałem zobaczyć jak teraz wyglądają startup’owcy. Po drugie, chciałem zobaczyć jak teraz Google zamierza wykorzystać potencjał naszych lokalnych innowatorów i jak wygląda takie środowisko pracy.
Okazja nadarzyła się przy okazji spotkania w ramach Startup Europe Week. Dostanie się na to wydarzenie nie było trywialne, ponieważ darmowe bilety od razu były „rozdane” i chyba wszyscy chętni się zapisywali na listę rezerwową, z której dziś rano byli zapraszani na spotkanie. Oczywiście w ramach zapisu trzeba było przedstawić sporo informacji o sobie i powody dla których chce się trafić na tą imprezę. To taka zakamuflowana selekcja ale chyba skuteczna, bo ludzie byli fajni.
Prezentacja kampusu
Jako pierwsza przedstawiana była prezentacja idei kampusu, która opiera się na następujących elementach:
- Biurka do wynajęcia (tzw. przestrzeń co-working’owa) na 1-szym i 2-gim piętrze zarządzana przez firmę techhub w prostym modelu: 2000 zł+VAT/rok za maksymalnie 20h/tydzień za biurko przechodnie albo 750 zł + VAT/miesiąc za biurko na stałe.
- Możliwość udziału w szkoleniach i spotkaniach.
- Darmowa sala konferencyjna do organizacji publicznych szkoleń i spotkań związanych z innowacyjnością (napędza punkt 2. ;-)).
- Dostęp do funduszów na inwestycje – przez polską firmę Innovation Nest z Krakowa.
- Wsparcie mentorów w różnych obszarach prowadzenia startupu (można też próbować zostać takim mentorem).
- Społeczność którą można spotkać w kawiarni i części wspólnej.
- Możliwości korzystania z podobnych kampusów w Londynie, Madrycie, San Paulo, Seulu i Tel Avivie.
Generalnie idea wydaje się szczytna ale samymi biurkami kampus nie zyska rzesz zwolenników, bo przestrzeni co-workingowych w Warszawie jest dużo. Biurka „stałe” są tańsze (około 500 zł + VAT), a biurka przechodnie rozliczanie korzystniej, bo w modelu miesięcznym. Wyłożenie 2000 zł + VAT może być dla początkującego przedsiębiorcy sporym kosztem wejścia… Przykłady: biurco, noacowork, business-lab, sobusy, copoint. Także prawdziwej przewagi można oczekiwać z elementów szkoleniowych i społecznościowych ale czy to się uda? Zobaczymy…
Prezentacje merytoryczne
Ze względu na opóźnienie w harmonogramie i ograniczenia prywatne mogłem uczestniczyć tylko w trzech pierwszych prezentacjach:
- Jadwiga Emilewicz (podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju) i Janusz Szczeciński przekonywali słuchaczy że nowy rząd będzie bardziej otwarty na innowacje, zamówienia publiczne z ogromem pieniędzy będą bardziej przystępne dla startupów, a administracja będzie z nimi chętnie współpracować, również w fazie pilotażu (prototypu). Mam niewielkie doświadczenie we współpracy z tym typem klientów, ale jak wspomnieli że innowatorzy ze startup’ów będą wchodzić do urzędów i robić np. tygodniowe audyty żeby zaproponować optymalizacje albo i rewolucje, to miałem wrażenie że opowiadają coś z gatunku science-fiction :-).
- Grzegorz Wolff (zastępca dyrektora w Biurze Funduszy Europejskich i Rozwoju Gospodarczego Warszawy) opowiadał o kilku warszawskich przedsięwzięciach, jak np. Centrum Przedsiębiorczości Smolna (40 biurek „na stałe”, 350 zł + VAT/miesiąc, wszystkie zajęte…) i planowanych podobnych przedsięwzięciach na Pradze (Targowa 56, Targowa 80/Inżynierska 3).
- Krzysztof Mikołajewski i Beata Kubiszyn-Puka opowiadali o projekcie otwartawarszawa.pl, czyli o tym jak miasto i społeczność może wpływać na innowacje dla mieszkańców.
Podsumowanie
Inicjatywa ciekawa, choć akurat te prezentacje były dla mnie średnio ciekawe. Chętniej posłuchałbym o jakiś konkretnych startup’ach, pomysłach, itp. Jeżeli chodzi o współpracę z miastem i w szczególności z państwem, to jestem zwolennikiem zasady że wystarczy żeby nie przeszkadzali ;-).